poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 1


Rachel's POV


-Że co?!Jak to nie będę tam sama?!-zaczęłam się wręcz drzeć na rodziców.
-Nie krzycz.-skarcił mnie tata.
-Oj nie dramatyzuj,to na pewno będzie jakaś miła dziewczyna w twoim wieku.-wtrąciła mama.
-A jak to będzie jakiś 40-to latek,to co?!
-Rachel,powiedziałam ci że będzie to jakiś chłopak bądź dziewczyna w wieku od osiemnastu do dwudziestu lat.
-Nie wchodzę w to.
-Nie bardzo masz wybór.
-Jaja sobie robisz?Nie będę mieszkać z kimś obcym!
-Uważaj ze słowami.-marudził ojciec.
-Powiedziałam,nigdzie się nie wybieram!
-Dom jest już opłacony,twoje rzeczy spakowane.
-To niech wam oddadzą kasę!
-Nie.Wszystko załatwione,temat zamknięty.
Inaczej to sobie do cholery wyobrażałam.Mam wszystko spakowane i najwyraźniej ktoś przyjechał po moje meble i rzeczy bo słyszałam rozmowę moich rodziców z jakimś mężczyzną.
-Kochanie zejdź na dół!-usłyszałam głos zza drzwi mojego pokoju.
Czułam dziwne ściskanie w gardle i ledwo mogłam powstrzymać łzy które trzymałam od początku rozmowy z mamą i tatą.Odchyliłam kawałek rękawa swojej bluzki i zauważyłam mój jedyny tatuaż.Stay strong Rachel.Będzie dobrze.Odetchnęłam ciężko,wzięłam moją torbę i poszłam do rodziców.
-Zawiozę się bo jadę do sklepu.-powiedział tata biorąc z szafki kluczyki do samochodu.
-Nie trzeba,przejdę się.
-Rachel nie żartuj,idź do samochodu.
Mama podeszła do mnie żeby mnie przytulić ale ja zignorowałam ją i odeszłam.Przesadzili.Zdenerwowana wsiadłam na miejsca pasażera BMW taty.Nie długo siedziałam w nim sama.
-Mamie było przykro.-powiedział nagle.
-Mi też jest.-zaśmiałam się ironicznie.
-Nie powinnaś się tak zachowywać Rachel.
-Wiesz co?Mam to w dupie,idę na piechotę.-powiedziałam zaciskając pięści i wysiadłam pośpiesznie z auta trzaskając drzwiami najmocniej tak potrafię.
Szybko skręciłam w jakąś uliczkę żebym oszczędziła sobie zbędnych komentarzy taty.Szłam oddychając ciężko,w myślach przeklinałam cały świat.Spojrzałam na zgnieciony przeze mnie kawałek białej kartki który trzymałam w dłoni.To tutaj.Westchnęłam i złapałam za klamkę która otworzyła brązowe drzwi.Moje rzeczy i meble stały przed domem,mężczyzna miał je wnosić do środka.Nagle zauważyłam chłopaka bez koszulki chodzącego od pokoju do pokoju na górze,ponieważ w domu były schody.Miał idealnie wyrzeźbiony brzuch,czekoladowe włosy i to tyle co zdążyłam zauważyć.Poczułam się nie zręcznie.Mój współlokator,bo chyba to był właśnie on,założył na siebie luźną,białą koszulkę i słysząc jak zamykam drzwi zatrzymał się i spojrzał na mnie.Obydwoje patrzeliśmy na siebie w ciszy.Nie wiedziałam co powiedzieć.On zresztą chyba też nie.No chyba że się mylę.

Justin's POV

Założyłem na siebie koszulkę i wyszedłem z pokoju aby ponownie wejść do łazienki.Usłyszałem zamykanie drzwi.Spojrzałem na dół i ujrzałem wysoką dość,brązowo włosą dziewczynę.Cholernie seksowną dziewczynę.Miała ubrane obcisłe spodnie i koszulkę która odsłaniała jej ramię.Chyba zdziwiła się moim widokiem,zresztą ja jej też.Myślałem że będę mieszkać z chłopakiem ale dzięki Bogu przypadło na nią.
-Cz-cześć.-wyjąkała.
Uśmiechnąłem się łobuzersko.
-Cześć.-odpowiedziałem schodząc po schodach.
-Justin-podałem jej dłoń.
-R-Rachel.-podała mi delikatną rękę ze zgrabnymi palcami i długimi,pomalowanymi na niebiesko paznokciami.
-Będziesz tu mieszkać?
-Um...tak.
Widziałem jak niespokojnie wbijała sobie paznokcie w dłoń.
-Wszystko okej?-zaśmiałem się.
-Jasne...pójdę...pozwiedzać.-powiedziała nie pewnie.
Nie wiem co bardziej ją oszołomiło,dom czy ja.Oczywiście że ja.Nie wiem czemu ale dom był urządzony jak dla pary ponieważ była tu sypialnia z dużym łóżkiem.Zresztą ja nie mam nic przeciwko dzielić z nią łóżko.
-Dlaczego tu na górze są dwa pokoje,w jednym jest pusto a jeden to sypialnia?
-Nie wiem.
-Moje meble się przydadzą.-powiedziała oglądając łazienkę.
-Czemu?
-Bo pokój który jest pusty,będzie zaraz urządzony i nie będzie problemu.
-Czyli mi zostaje to wielkie łóżko dla mnie?
Kurwa czemu tak.
-No...tak.-powiedziała jakby to było oczywiste.
Zauważyłem że była nieco zagubiona w domu jak i chyba w swoim życiu.
-Wiesz,dzisiaj robię małą imprezę...z okazji wprowadzenia.
-I co w związku z tym?
-No wiesz,wolałem cię ostrzec skoro mamy razem mieszkać.-uniosłem brew.
-W porządku.-zapytała jakby w ogóle ją to nie obchodziło.
Dwóch facetów wnosiło meble i potem duże kartony do jej pokoju.Po jakiś dwóch godzinach kiedy wszystko ogarnęła,opadła zmęczona na łóżko.Usiadłem na fotelu w jej pokoju.Spojrzałem na nią i na kawałek odkrytego brzucha.Była cholernie pociągająca.

Rachel's POV

Odetchnęłam z ulgą i walnęłam się na łóżko.Justin-mój nowy współlokator,był strasznie pociągającym chłopakiem.Podniosłam się i zauważyłam że nad czymś myśli.Postawiłam nie pytać o czym myśli ale ciekawość mnie zżerała od środka.
-Nad czym tak myślisz?-zapytałam.
-Niczym.-powiedział twardo i wstał po czym wyszedł z pokoju.
Okej to było dziwne.Powiedziałam coś nie tak?
-Nad czym tak myślisz?-zapytałam.
Przeanalizowałam moje pytanie parę razy.Nie było w nim nic złego.Tak mi się wydaję...Wstałam i podeszłam do mojej toaletki siadając przy krześle.Rozsunęłam ją i przyglądałam się wszystkim kosmetykom.Poszłam na dół,dom był cały urządzony,to pewnie dla tego był tak cholernie drogi.Nie dziwię się,w salonie wisiała plazma,stała wygodna kanapa,fotel...
-Kurwa głuchy jesteś?Nie zrobię tego,to za duże niebezpieczeństwo kiedy nie mieszkam sam.Zdaję się że zapomniałeś,że nie mieszkam z tamtą dziwką tylko z jakąś dziewczyną,rozumiesz?...Obchodzi mnie tylko to że jeśli ta suka komuś powie jestem martwy i ty przy okazji też...Masz problem,sam to zrób...Nara kurwa.
Przerażona wbiłam wzrok w fotel stojący przede mną,nie chciałam się odwrócić żeby nie wpaść na zdenerwowanego chłopaka.Po jego rozmowie przez telefon ciarki przeszły po moim ciele kiedy zdałam sobie sprawę że on coś ukrywa.Coś w co ja mogę być zamieszana.Zagryzłam mocno wargę i odwróciłam się.Głos dobiegał z sypialni,czyli inaczej pokoju Justina.Drzwi były zamknięte a pomimo tego słyszałam całą rozmowę.
-Czego ty chcesz?!-kiedy usłyszałam te słowa,przystawiłam ucho do drzwi próbując dowiedzieć się czegoś więcej.
-Co chcesz przez to powiedzieć?...Dobra czekam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.Chłopak złapał za klamkę a ja gwałtownie odskoczyłam na bok.
-Co ty robisz?-zapytał marszcząc czoło.
-Uh...nic.
Justin podszedł do drzwi i otworzył je.Szybko pobiegłam do swojego pokoju chowając się za drzwiami.
-Jak tam stary?-zapytał męski głos.
-Przejdźmy do rzeczy dobra?Gdzie ona jest?
-U ciebie,to znaczy u niej.Słuchaj ona się z nami bawi.
-Ile chce kasy?
-Ona nie chce kasy...
-A czego?
-Bieber,ona chce ciebie.
-Żartujesz?To zwykła dziwka.
-Wiem ale zrozum że ona się nami bawi.Wie coś czego nie powinna,ona wie o tym co zrobiłeś rok temu.Zrobiliśmy rok temu...
-Nie możemy jej po prostu...no nie wiem...-chłopak ściszył głos do szeptu.

Justin's POV

-Nie możemy jej po prostu...no nie wiem...postraszyć,zabić?-powiedziałem cicho.
-Znowu chcesz to zrobić?Zrobiłeś to już rok temu,wystarczy Bieber.
-Zrozum,nie ma innego wyjścia.
-Zabiłeś go,zabijesz ją,później osobę która będzie wiedzieć o niej...to błędny nieskończony sznur.Przy okazji staniesz się mordercą.
-To był raz,jedyny raz.-zmrużyłem oczy.
-Właśnie,raz.Ale był.
-To był wypadek.
-Kurwa przez przypadek przyłożyłeś temu gościowi pistolet do skroni?Przez przypadek zwolniłeś blokadę i strzeliłeś?
-Miałem powód.On prawie zabił mnie,ja zabiłem jego.Ze mną się nie zadziera,nie tak Mike.

-Jeszcze jedno słowo Bieber i będzie to ostatnie słowo jakie powiesz.-trzymał pistolet przy mojej głowie.
-Smaż się w piekle skurwielu.
-Oh...mogłeś nie odbijać mi Charlotte a może nie skończył byś tak  jak teraz.
-To nie moja wina że żadna panna na ciebie nie leci.-zaśmiałem się ironicznie pomimo że w każdej chwili mogłem zginąć bo byłem przecież przywiązany do krzesła.
Wtedy do pokoju wbiegł Mike z bronią.
-Zrób jeszcze jeden krok a rozstrzelę mu łeb.-syknął Jason.
-Zrób to a obiecuję że końca życia będziesz cierpiał jak tylko się da.-odpowiedział mu Mike.
Tymczasem kiedy Mike odwracał uwagę tego idioty,to pokoju przez okna wślizgnął się Sean.Nożem przeciął linę dzięki czemu mogłem wstać.Wziąłem od niego broń i przyłożyłem mu do skroni.On kompletnie zdezorientowany nie zdążył się odwrócić kiedy jego zakrwawione ciało opadło bezwładnie na ziemię a ja dopiero wtedy uświadomiłem sobie że zabiłem go.Nie wiedziałem czy mam się cieszyć czy pierdolnąć w łeb.Do pokoju weszła Charlotte,ta jego lala.Zakryła usta dłonią i cała zbladła.
-No kochanie,to teraz oficjalnie możesz powiedzieć że na mnie lecisz bo ten drań,Jason,już nie żyje.-powiedziałem rzucając pistolet na podłogę.

Od tamtej pory groziłem jej że ma trzymać język za zębami.Czasami była nam potrzebna,musiała zeznawać przed policją że to nie my i oczywiście "do celów własnych".Stała się bezużyteczną dziwką którą jest do tej pory.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz